Od zarania dziejów ciągnęło ludzi do wody, widać to wyraźnie poprzez rozkład największych miast. Kraków i Warszawa nad Wisłą, Gdańsk nad Zatoką Gdańską, Poznań nad Wartą i tak dalej. Oczywiście to zjawisko historyczne podyktowane było względami praktycznymi, a dzisiejsze ciągoty wyrażają wczasy nad morzem czy jeziorem. Nic w tym dziwnego uwzględniając jakie bogactwa niosą ze sobą wszelakie zbiorniki i cieki wodne. Nie bez powodu ogrom zwierząt żyje w ścisłym związku z wodą.
Powszechnie uważa się przecież, że życie zaczęło się w wodzie. Nie śmiem w to wątpić, bo nawet młode ssaków rozwijają się w wodzie przez kilka tygodni czy miesięcy.
Oczywiście nie tylko o rozmnażanie przecież tutaj chodzi.
Taki nartnik poluje na wodzie, ale sam też bywa ofiarą, nie mówiąc już nawet o rybach, które są wręcz symbolem religijnym, kulinarnym, kulturowym czy co komu jeszcze do głowy przyjdzie.
Do czego zmierzam. Gdzieś na Dolnym Śląsku w dolinie płynie rzeka.
Po obu stronach tej niepozornej rzeki można naliczyć ponad 285 stawów w których hoduje się karpie, ale które też są rezerwatem ptactwa wodnego i błotnego.
Stawy nie byle jakie, bo największy z nich ma powierzchnię 283ha! Tutaj o nim jednak nie wspomnę, bo opowiem nieco o kompleksie edukacyjnym w pobliżu Rudy Sułowskiej. Oczywiście jak już wiadomo, będzie to opowieść z obiektywu, a i mocno niekompletna, gdyż zwiedzanie Doliny Baryczy wychodzi mi baaardzo powoli, bo przez kilka godzin miewam problem pokonać 1 kilometr. Świadczy to zdecydowanie o wrażeniu jakie może wywołać to miejsce.
Wystarczy wypatrzeć mewę i śledzić ją przez jakiś czas.
Nie wiem czy to taki ich zwyczaj, ale często można zauważyć, że gdy mewa upoluje rybę nie leci w krzaki by spokojnie ją zjeść,
tylko pokazuje wszystkim pobratymcom swą zdobycz może dla draki? W każdym razie już po chwili rozpoczyna się pościg. Mewy te wyglądają na młode, więc co w tym dziwnego?
Natomiast gdy dorosły chce nakarmić swe młode na ogół robi to tak:
Po czym młody pokarm łyka.
Można się przyglądać godzinami, bo rodzic perkozów dwuczubych nurkuje co chwilę po nową rybę i dopiero zmrok kończy spektakl.
Często wszystkie te ptaki pływają i latają obok siebie, przez co w jednym miejscu można prowadzić kilka obserwacji.
Zdecydowanie zwracają na siebie uwagę łyski swoimi widowiskowymi, acz bardzo szybkimi nurami.
Coś tam sobie wyłowi i zje,
albo zostanie napadnięta przez młodego i deser przejdzie koło nosa.
Czaple i bociany rzadko ruszają się z miejsca, mimo to warto poczekać dowolną ilość czasu by zobaczyć któregoś w locie. Istna rewia mody, choć bez przebierania i makijażu.
Bez obaw, nie zabraknie też klasyki jak rodzina łabędzi,
czy krzyżówki.
Rybitwy szaleją w powietrzu, bo to bardzo szybkie i zwinne ptaki,
ale wybór jest zdecydowanie większy.
W końcu jednak zapada zmrok,
szpaki szykują się do nocy,
bo gdy na niebie pojawia się księżyc zamiast słońca…
…niektórzy idą spać…
Gratuluję Ci tych pięknych zdjęć opatrzonych bardzo ciekawymi komentarzami ,gratuluję super pasji ,tak trzymaj
Dzięki.